Patron Maluczkich. |
|
Sługa Boży Brat Alojzy Piotr Kosiba OFM (1855-1939). Historia – duchowość – aktualność. Kwestarska i jałmużnicza duchowość Br. Alojzego była jakby żywym ucieleśnieniem cnót, jakie według św. Franciszka winni posiadać bracia idący przez świat. Radość, prostota, bezinteresowność, cierpliwość i pokora, miłosierdzie, sprawiedliwość – oto katalog cnót i przymiotów, którymi się odznaczała misja kwestarska Sługi Bożego. Opracowanie o. Syracha B. Janickiego z Prowincji Wniebowzięcia NMP „Sługa Boży Brat Alojzy Piotr Kosiba” jest jego rozprawą doktorską napisaną na Instytucie Duchowości Papieskiego Ateneum Antonianum w Rzymie. Praca wydana staraniem Wicepostulacji Prowincji M.B. Anielskiej przybliża współczesnemu czytelnikowi osobę i duchowość Sługi Bożego Brata Alojzego, kandydata na ołtarze, który przemówił do ludzi swoją pokorą, ubóstwem, cierpliwością i posłuszeństwem. W książce ukazana jest postać, która realizując swoje powołanie, nie tylko po ludzku była szczęśliwą, ale nadto osiągnęła świętość. Brat Alojzy, patron na nasze czasy, jest osobą godną szerokiego poznania.
Brat Alojzy Kosiba. Kwestarz - Sługa Ubogich, Wieliczka 2013 |
|
„Braciszek” – film fabularny produkcji polskiej (TVP) w reżyserii Andrzeja Barańskiego na podstawie książki Patron Maluczkich pod redakcją o. Bogdana Brzuszka. Czas trwania 98 min. Premiera filmu odbyła się 2 kwietnia 2007 roku. Główną rolę zagrał Artur Bartoś.
O FILMIE «E-Machina»: „Opowiedzieć w kinie o świętości – trudne zadanie. Opowiedzieć o świętości zwyczajnej – to zadanie dla Andrzeja Barańskiego. Zmarły w 1939 roku brat Alojzy Kosiba był franciszkaninem. Malutkim świętym: nie dokonał cudów, żył i umarł skromnie. Jego opus magnum były pogoda ducha i dobroć. Podobnie jak w pamiętnej „Kobiecie z prowincji" Barańskiego, poznajemy tę historię od końca do początku. W serii alinearnych epizodów śledzimy życie, a raczej "życiątko" zakonnika, bo "Braciszek" jest filmem utkanym ze zdrobnień. Andrzej Barański sobie tylko znanym sposobem, nie wpadając w infantylizm, pokazuje świat, w którym z reguły świeci "słoneczko". Sukces filmu to także aktorskie zwycięstwo Artura Barcisia. Kosiba zawsze już będzie miał twarz aktora. Kazimierz nad Wisłą, gdzie realizowane były zdjęcia, w obiektywie Dariusza Kuca wygląda jak „poletko Pana Boga” w Asyżu, w domu świętego Franciszka. A na tle tych wszystkich wspaniałości drepcze sobie braciszek Alojzy, który na pewno nie wie, że konsekwentnie podąża za myślą Emmanuela Lévinasa mówiącą o tym, że tajemnica działania Dobra przejawia się w tym, że spełniony dobry uczynek nigdy nie uspokaja pragnienia Dobra, lecz je drąży i wzmacnia”. «FilmPolski.pl»: „Pierwowzorem postaci Braciszka jest sługa boży, franciszkanin, brat Alojzy Kosiba – "Alojzeczek", kwestarz i jałmużnik żyjący w latach 1855-1939. W tym życiorysie nie ma ani cudów, ani sławy, a jedynie prostoduszne zbieranie przez całe życie okruchów świętości. I nie chodzi tylko o ten tak widoczny "nadmiar" dobroci, gorliwości, modlitwy, lecz również o każdy inny przejaw jego życia. Braciszka poznajemy w ostatnich dniach jego życia, kiedy z właściwą sobie dobrotliwością podejmuje decyzję o odejściu z tego świata, aby swoją śmiercią okupić życie ciężko chorego młodego chłopaka i uratować go. W kolejnych odsłonach zmierzających do finału Braciszek żegna się z ziemskim życiem i cieszy się na spotkanie z wiecznością. Pomiędzy tymi scenami-stacjami w retrospekcjach odkrywamy tę niezwykłą postać. Poznajemy go jako zakonnika zatopionego w żarliwej modlitwie w ciszy klasztoru oraz jako kwestarza zakonnego, oglądamy go w kontaktach z powszednim życiem i ze zwykłymi ludźmi. W tej hagiografii piękne jest skierowanie percepcji ku rzeczom zwyczajnym, powszednim: kotlet mielony "zwędzony" dla biednych, własnoręcznie zrobione koperty jako prezent dla Braciszka, pęto kiełbasy, jabłka wypatrzone pod łóżkiem i wiele innych drobiazgów - właśnie ten mikroświat rzeczy i drobnych spraw wprowadza do opowieści wymiar poetycki i swoistą mistykę codzienności. Te z pozoru zgrzebne relacje opisujące życie i czyny Braciszka, mają wewnętrzne światło. Życie brata Alojzego zostało opisane przez świadków jego świętości, ludzi równie prostych i prostodusznych jak on sam, i to właśnie oni kreślą perspektywę, w jakiej oglądamy ich świętego. Braciszek jest integralną częścią pewnego pejzażu, nie tylko tego dosłownego, ale i ludzkiego, pewnej mentalności prawie że odwiecznej niczym polny głaz, dlatego wszystko tu ma cechy rytuału, odprawiania ceremonii, jakiejś mszy żywota powszedniego. Wszystko to odbywa się w świątyni polnych dróg, opłotków i obejść wiejskich, do których przybywa wysłannik klasztoru. Klasztor, życie klasztorne jako świat tajemniczy i osobny, zawsze budzący ciekawość, tutaj jawi się bardzo zwyczajnie, zgodnie z ludzką miarą. "Duch św. Franciszka odrodził się w tym klasztorze" - napisał kardynał Karol Wojtyła, otwierając proces beatyfikacyjny brata Alojzego Kosiby”. «Stopklatka.pl»: „"Braciszek", najnowszy obraz znakomitego polskiego reżysera Andrzeja Barańskiego otworzył XIV edycję Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej Prowincjonalia 2007. Główną rolą, po niemal trzydziestu latach nieobecność, powrócił w nim na duży ekran, wybitny aktor Artur Barciś. Film Andrzeja Barańskiego przedstawia losy autentycznej postaci, zmarłego w roku 1939 zakonnika, brata Alojzego. Franciszkanin z klasztoru w Wieliczce, zwany powszechnie Braciszkiem, odbywał kwesty po okolicznych wsiach i miasteczkach. Był to człowiek głębokiej wiary i bezgranicznego wobec niej oddania. Szczególnie leżało mu też na sercu dobro tych najbiedniejszych i najsłabszych. Dlatego do historii przeszedł, jako "patron maluczkich". To opowieść o skromnym, niezwykle wrażliwym duchownym, który całe swoje życie zawierzył i poświęcił Bogu. W roku 1963 doczekał się, choć pewnie nigdy o takim zaszczcie sam nie ośmieliłby się nawet pomyśleć, rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jak zapewnia sam reżyser, wszystko co widać na ekranie, to sto procent prawdy. Na fabułę filmu złożyły się bowiem zeznania osób, które znały i spotykały brata Alojzego kiedy ten odwiedzał ich chodząc po kweście i po jałmużnę. "Braciszek" to nic innego, jak obraz biograficzny, ukazujący po prostu pewne epizody, fragmenty, niektóre wydarzenia, do których kiedyś doszło w rzeczywistości. Obraz Barańskiego mimo pewnej wyrywkowości nie traci jednak w żaden sposób na rysie fabularnym. Kiedy poznajemy brata Alojzego, są to ostatnie godziny jego życia. Całość wypełniają liczne retrospekcje, pozwalające jednak w sposób zrozumiały i płynny poznać, to kim był i co robił. I jako przypowieść, czy element dowodzący świętości bohatera, film w zasadzie swoją rolę spełnia. Barański po prostu opowiada, ale już nie komentuje. Stara się być bezstronny, tak jak powinien być wiarygodny biograf. Jednak podstawowym pytaniem pozostaje to, czy osoba brata Alojzego może dziś przekonać do siebie każdego, gdyż przy całym zawierzeniu w szczerość tej postaci, nie sposób odnieść wrażenia, że jakąś granicę nawet ona przekroczyła. "Patron maluczkich" wierzył nawet za innych. Był przy tym dość konserwatywny w kwestiach grzechu czy wyznania wiary. Owszem niósł pomoc innym, ale wiele rzeczy w jego życiu mogło mieć cechy, co nieco maniakalne. Jego sposób wyznawania wiary posuwał się często do absurdu, modlił się na przykład w każdym poświęconym miejscu, bez względu na porę. Potrafił też popadać w histeryczną, trochę infantylną rozpacz, kiedy był świadkiem popełnionego przez kogoś grzechu, lub po prostu niewinnego żartu ze strony swoich zakonników. Oczywiście należy w tym momencie wziąć też pod uwagę to, że odczytujemy te zachowania z naszego, współczesnego punktu widzenia. Jednak dla pragmatyka, postawa zakonnika z Wieliczki może budzi tu, wręcz naturalny niepokój o jego psychikę. Z pewnością dobroć tego człowieka była bezdyskusyjna, ale dziś trudno jest ją sobie zwyczajnie uwiarygodnić, a może nawet zrozumieć. Na tym jednak polega też wiara, że nie wszystko da się zrozumieć. Tymczasem Alojzy pozostawał do końca sobą. Nawet jeśli był trochę dziwakiem, to też małym-wielkim człowiekiem, dbającym o wewnętrzną, duchową czystość swoją i innych. On nigdy nie pozostawiał nikogo bez opieki czy uwagi. Żył dla ludzi i umierał za ludzi, a czy tak nie czynią święci? Kino, które przedstawia w swoim ostatnim filmie Andrzej Barański, jest specyficzne i odważne zarazem. Ta odwaga nie tylko wynika z podjętego tu przez reżysera tematu - zupełnie niepopularnego, ale też ze świadomości widza, aby ten zechciał w ogóle przyjąć ten, dla jednych być może archaiczny i niewiarygodny świat, a dla drugich jego piękny, pełen wartości i przede wszystkim bezwarunkowo szczery obraz. Skromny, potrzebny, z wyjątkową rolą - nie widzianego od lat na dużym ekranie - Artura Barcisia, film”. Artur Cichmiński
«Tygodnik Powszechny» (33/2010): „"Święty Dziwak" Andrzej Barański to reżyser osobny, outsider polskiego kina. Ma jednak wielu zagorzałych wielbicieli. Jego wyrafinowane artystycznie filmy przedstawiają najbardziej tajemnicze zakamarki duszy człowieka. I to niezleżnie, czy jest to Miron Białoszewski, czy malarz z "Dwóch księżyców" pragnący namalować Pana Boga. Kobieta z prowincji, ludowy grajek, kramarz czy chłopcy z małej osady, którzy oczekują w każde wakacje na przyjazd dziewczyn z miasta (cudowny film "Nad rzeką, której nie ma" według prozy Stanisława Czycza). Filmy Barańskiego wytrzymują próbę czasu. Bo prostota i szarość życia także może mieć swoje niepowtarzalne piękno, co udowadnia reżyser nadając im poetycki wymiar. Życie ma sens! "Braciszek", film o zwyczajnej świętości, doskonale wpisuje się w charakterystyczny dla Barańskiego klimat egzystencjalno-duchowy. Poznajemy historię brata Alojzego Kosiby, słynnego w swoim czasie franciszkanina z Wieliczki. Jałmużnika i nachalnego kwestarza - prostaczka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Był naiwny, roztrzepany i optymistycznie nastawiony do świata. Chciał pomagać ludziom, a często irytował swoim natręctwem, zdrabnianiem niemal każdego słowa (kleryczki, dzieciaczki, robaczek, chlebek, słoneczko, życiątko). A sprawiał przez to wrażenie przesłodzonego "księżulka". Pukał do każdych drzwi - choć niejednokrotnie przeganiano go kijami – i wchodził do każdej zagrody. Prosił o dary dla potrzebujących; dostawał bochny chleba, miód, owoce, a nawet żywe zwierzęta. Na co uśmiechał się i błogosławił wszystkich, dorosłych, dzieci, tych, którzy go wyśmiewali, i tych, którzy widzieli w nim świętego. Wiele osób prosiło go o modlitwę: o uzdrowienie, o szczęśliwy poród dziecka, o nawrócenie męża, który zdradził żonę... Barański pokazał, co oznacza - dziś już slogan - że święci są obok nas. Nie zawsze imponują erudycją czy oczytaniem, czasami są zbyt egzaltowani, ale mają w sobie nadzwyczajną dobroć, która czyni z nich ludzi mądrych. Dla których krzyż jest znakiem miłości – i tylko miłości. Taki był też brat Alojzy, którego empatia i miłość do bliźniego sprawiają, że nie razi nawet jego przesadny dogmatyzm. Nigdy nie był z siebie zadowolony, do końca uważał, że zbyt mało robi dla innych. Gdy umierał, powiedział tylko: "Nigdy mi tak dobrze w życiu nie było. Wiejski chłopak, czeladnik szewski, został zakonnikiem. To może i moja śmierć przyda się na coś?". Pobożność brata Alojzego nie musi przekonać wątpiącego widza do wartości wyznawanych przez tego świętego dziwaka. Uzmysławia nam jednak, że manifestowanie wiary może przybierać różne formy. Najważniejsze, żeby były wolne od fanatyzmu i nienawiści. Dlatego, nawet jeśli nie rozumiemy postępowania zakonnika, to nie mamy wątpliwości, że brat Alojzy jest wiernym wyznawcą Chrystusa, bo jak mówił: "Nie można zostawiać Pana Jezusa samego"”.
«www.kazimierzdolny.pl»: „"Klasztor w roli głównej (2006-10-24) Autor: As": W niedzielę 22 października br. zakończyły się zdjęcia do filmu Andrzeja Barańskiego "Braciszek" poświęconego wielickiemu franciszkaninowi bratu Alojzemu Kosibie, którego określa się mianem „apostoła dobroci”. Kazimierski klasztor okazał się najbardziej odpowiedni do roli zakonu franciszkanów w Wieliczce z lat 30 – tych ubiegłego stulecia. "Braciszek" to historia skromnego zakonnika z Wieliczki, brata Alojzego Kosiby. Zmarły w 1939 r. "patron maluczkich" – jak określono go w biografii pod redakcją ojca Bogdana Brzuszka – pełnił w klasztorze obowiązki kwestarza i jałmużnika, niosąc przy tym posługę głównie najbiedniejszym. Słynął z pogody ducha i wielkiej dobroci. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1963 roku. Ojciec Święty Jan Paweł II określił go jako „żywy znak miłości Boga i bliźniego”. Scenariusz do filmu autorstwa Andrzeja Barańskiego powstał właśnie na podstawie pracy ojca Brzuszka. Na decyzję TVP o rozpoczęciu produkcji filmu trzeba było czekać jednak aż pięć lat. Kazimierki Portal Internetowy - Film, o którego realizację stara się Pan już od pięciu lat, poświęcony jest Alojzemu Kosibie? Skąd taki temat? Andrzej Barański - Piotr Kosiba, czyli brat Alojzy to wyjątkowo ciekawy bohater filmu, skromny zakonnik, w hierarchii zakonnej znajdujący się raczej na końcu ławki, a mimo to, jak wiadomo, jest to kandydat do wyniesienia na ołtarze. W jego życiu nie zdarzyły się jakieś wielkie cuda czy niezwykłe zdarzenia, ale Karol Wojtyła wypatrzył go jako nadzwyczajnego człowieka i zakonnika. On tą swoją świętość, co napisano w motywacji do beatyfikacji, złożył z maleńkich drobnych cząsteczek uczynków, które nie przekraczają możliwości każdego człowieka. Zwykłość tej świętości, ta świętość w aurze codzienności przyciągnęła mnie do tego tematu. To święty typu świętego Józefa – prostego cieśli, który – mówiąc w skrócie – przyjął i wychował dziecko, które nie było jego. Tutaj mamy też niezwykle elementarne odruchy będące świadectwem wielkiej miłości i gorącej wiary. Bo to wszystko u brata Alojzego wzięło się z modlitwy, z aktów oddania. To wszystko przeniósł na ludzi. Był on kwestarzem – więc nie tylko medytacja klasztorna w jego życiu była obecna. Podczas kwesty miał okazję wykazać się jeszcze większą pobożnością niż w klasztorze, gdzie byłoby to łatwiejsze – klasztor stwarza warunki odpowiednie do modlitwy, kontemplacji, medytacji, natomiast on potrafił to robić w rozgwarze życia, spotykając się z różnymi sytuacjami – przyjaznymi i nieprzyjaznymi. Brat Alojzy miał łatwość zjednywania ludzi, poczucie humoru i jednocześnie taką twardość, taką wytrzymałość fizyczną, ale głównie tą taką ludyczność, która jakby leży u podstaw jego specyficznej świętości. Jest patronem ludzi prostych o zwyczajnych życiorysach. Kazimierki Portal Internetowy - W roli Alojzego Kosiby zobaczymy w filmie Artura Barcisia. Czy to prawda, że tę rolę napisał Pan specjalnie dla niego? Andrzej Barański - Kiedy pomyślałem o tym filmie i o roli głównej, to pierwszą kandydaturą – i ostatnią – był właśnie Artur Barciś. Piotr Kosiba, czyli brat Alojzy, to szczególna postać, o tak specyficznej psychice, sposobie bycia, że bez wkładu aktora gotowego – to jest mającego wiele cech wspólnych z postacią – nic by się nie dało zrobić. Kazimierki Portal Internetowy - Losy Alojzego Kosiby związane były przez ponad pół wieku z Wieliczką. Zdjęcia do filmu kręcone są w Kazimierzu i okolicach. Co wspólnego ma Kazimierz z Wieliczką? Andrzej Barański - Dotyczy to raczej klasztoru. W Kazimierzu jest najlepiej zachowany klasztor franciszkański w Polsce, jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że akcja filmu dzieje się w latach 30 XX w. Realizacja zdjęć w Wieliczce z powodu daleko posuniętych modernizacji klasztoru nie była możliwa. Zdjęcia kręcone były także w Wilkowie, w Wąwolnicy – w plenerach i wnętrzach – brat Alojzy był przecież kwestarzem. Zdjęć w Wieliczce nie było w ogóle. Ten scenariusz nie ma tylko ukierunkowania biograficznego, chociaż trzymam się każdej litery jego biografii. Raczej chodzi tu o to, że pierwowzorem postaci jest Kosiba. Sama osoba, sylwetka są w 100 procentach przeniesione ze świadectw ludzi, którzy go znali. Kazimierki Portal Internetowy - Jaki jest udział społeczności kazimierskiej w filmie? Andrzej Barański - To przede wszystkim fakt, że jesteśmy gościnnie podejmowani w klasztorze. To także udział statystów czy osób wypożyczających gąskę lub świnkę. To także udostępnianie wielu obiektów, takich jak sionka, fragment uliczki, kawałek podwórza… Jak zwykle z wielką życzliwością się tu spotykamy, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Kazimierki Portal Internetowy - To nie jest pierwszy Pana film kręcony w Kazimierzu. Przypomnijmy choćby "Dwa księżyce". Dlaczego pan tu wraca? Andrzej Barański - Wszystko tak się układa, że po przemyśleniu bardzo racjonalnym – nie sentymentalnym odpowiada mi Kazimierz. Tym razem znalazłem tu najlepszy klasztor. Poza tym lubię Kazimierz, lubię tu być. Na dziedzińcu klasztoru reformatów kręcą się zakonnicy. Jeden pali papierosa, drugi rozmawia przez komórkę, inny marudzi na krupnik. To aktorzy z filmu Andrzeja Barańskiego „Braciszek”. Trwa właśnie przerwa obiadowa. To już ostatnie dni zdjęciowe w Kazimierzu. Trzytygodniowy pobyt filmowców dobiega końca… Tak było u kazimierskich franciszkanów jeszcze w sobotę. W niedzielę wszyscy wyjechali. Od poniedziałku w klasztorze na Wietrznej Górze znów zagościł senny spokój…”
|
|